sobota, 27 listopada 2010

Pod osłoną nocy

 
Kolejny raz wstaje o tej porze
Ogarniają mnie zewsząd egipskie ciemności
Słyszę jak za oknem rytmiczne uderzenia
Po raz kolejny niebo leje łzy
Ale czy nad moim losem?
Dookoła mnie wszyscy jeszcze smacznie śpią
Nie dany mi jest jednak ten leczniczy sen
Mój organizm już nie chce zapaść w marzenia
Jestem zmęczona ale spać nie mogę
Nie wiem co zrobić mam ze sobą
Nic mnie nie cieszy
Nic mnie nie interesuje
Codziennie walczę ze swoją bezsennością
Biorę żyletkę do ręki z ciekawości
Zimny metal chłodzi moją skórę nadgarstka
Przyciskam delikatnie póki nie pojawia się czerwona ciesz
Życiodajny płyn opuszcza moje ciało
Najpierw powoli
W chwili przejechania po skórze o niebieskim odcieniu
Zaczyna teraz płynąć niczym rwący strumień
Nie czuję bólu wręcz przeciwnie
Tylko przyjemność mnie ogarnia
Nikt nie dowie się o moim czynie
Chyba że pozwolę aby tak się stało

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz